20:45

Poradniki i szkolenia nie działają!


Półki w księgarniach uginają się od wszelkiej maści poradników i kursów, mających nauczyć nas nowych umiejętności lub poprawić jakość naszego życia. Dyski twarde księgarń ebooków przepełnione są tego typu pozycjami. I jak przyznają sami księgarze – segment ten jest jednym z najlepiej się sprzedających. Również wielkie sale konferencyjne pękają w szwach podczas różnego rodzaju szkoleń, kursów i wykładów, które mają być receptą na sukces. Dlaczego więc tak mało z nas sukces ten osiąga?

Prawdą jest, że przyczyną braku skuteczności niektórych z pozycji jest fakt, że głoszone w nich treści nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego i na zawsze pozostać w umysłach ich twórców. Pół biedy, gdy okazują się one po prostu bezwartościowe. Ale bywają i takie, które są szkodliwe i niebezpieczne – patrz teorie Beaty Pawlikowskiej na temat depresji.

Daleki jednak jestem od stwierdzenia, że wszystkie te kursy, szkolenia, poradniki, wykłady i konferencje, to jedna wielka ściema. Wręcz przeciwnie. Wiele z tych rzeczy jest bogatych w cenne informacje, które naprawdę mogą wzbogacić nasze życie. Dlaczego więc tego nie robią? Albo inaczej – dlaczego pomimo takiej dostępności sposobów na wszelkiego rodzaju sukces, tak niewielu może się nim poszczycić?

SUKCES. CO TO W OGÓLE JEST?

Dla uproszczenia rozważań w tej dyskusji przyjąłem, że sukcesem jest osiągnięcie tego, co było motywacją zakupu danego poradnika, kursu czy biletu na szkolenie. Dla przykładu – jeśli kupiłeś książkę „Niemiecki w 30 dni”, to sukcesem będzie nauczenie się języka niemieckiego (niekoniecznie w 30 dni). Dla osoby kupującej książkę „Laptopowy milioner” (tak, jest taka), sukcesem będzie zarobienie milionów, siedząc przed komputerem. Jeśli nabyłeś książkę „Bloger i Social Media”, to sukcesem będzie rozwój bloga, jego społeczności i zarabianie na blogowaniu.

POWIDZ MI JAK…?

Przy tej ostatniej pozycji zatrzymamy się na dłużej. Jej autor, Jason Hunt, podzielił się niedawno na blogu pewnym spostrzeżeniem. Otóż okazuje się, że wśród ogromu pytań, jakie dostaje osobiście, jak i drogą elektroniczną, jedno nigdy nie pada. Nikt nie pyta go o to, jak być lepszym twórcą. Całość możecie przeczytać tutaj: [klik].

Autor przedstawia tam też dwie teorie, mające tłumaczyć przyczyny takiego stanu rzeczy. Jedną z nich jest przekonanie ludzi, że tę wiedzę posiadają, więc nie muszą o nią dopytywać. Druga teoria mówi o myleniu bycia najlepszym z byciem najpopularniejszym, więc ludzie zamiast dążyć do tego pierwszego, chcą osiągnąć to drugie. I jakkolwiek słuszne są te teorie, osobiście dodałbym jeszcze jedną.

Aby odpowiedź była jak najbardziej wartościowa, konkretne pytania należy zadać konkretnym ludziom. To znaczy, że piłkarza nie pytamy się o to, jak grać w koszykówkę, a piosenkarki o to, jak być znakomitym aktorem. Skoro więc Jason Hunt od lat kreował swój wizerunek jako osoby, która wie jak monetyzować blogowanie, to właśnie o to pytają go ludzie. Nie twierdzę, że się na dobrym pisaniu nie zna. Wręcz przeciwnie. Ale nie jest to dziedzina, w której kojarzony jest jako autorytet.

PYTANIE --> ODPOWIEDŹ. KROPKA

Zostawmy już jednak kwestię tego o co pytają, a skupmy się na samych pytaniach, nadal trzymając się przykładu Jasona Hunta. Tomek (czyli właśnie Jason Hunt) znakomicie zdaje sobie sprawę z tego, czego oczekują od niego ludzie. Jasnych, prostych i skutecznych odpowiedzi. W ten sposób skonstruowane są też jego książki o blogowaniu i social mediach. Ich struktura zawsze wygląda tak samo: pytanie – odpowiedź, pytanie – odpowiedź, pytanie… I tak w kółko.

Sprawdza się to naprawdę dobrze. Raz, że jest przejrzyście, a dwa – konkretnie. Co bardzo dobrze wpisuje się w potrzeby większości. Tego właśnie ludzie chcą. Mają problem na który oczekują natychmiastowego rozwiązania. Tu i teraz. I co ważne, żeby nie musieli się przy tym natrudzić.

Czytałem niedawno w jakiejś gazecie wywiad z panią psycholog na temat radzenia sobie ze złością i frustracją podczas opieki nad dzieckiem, które pojawiają się w życiu każdego rodzica. Pani opowiedziała historię, jak doradziła pewnej kobiecie właśnie w tej kwestii. Poleciła chyba wszystkim znane „liczenie do 10”. Sposób jest prosty – należy oddychając spokojnie, policzyć do 10. 

Proste? Proste! Natychmiastowe? Oczywiście! Przecież trwa to raptem 10 sekund.

Jednak kobiecie, która pytała o sposób na złość to nie odpowiadało. Powiedziała, że zna zaproponowaną metodę, ale na nią ona nie działa. A na pytanie pani psycholog czy kiedyś tego próbowała, odpowiedziała szczerze, że nie. No bo po co, prawda…? 

HOKUS POKUS

I tu dochodzimy do sedna problemu. Ludzie traktują poradniki jako magiczne księgi, mające dać im równie magiczne zaklęcia, które w mgnieniu oka odmienią ich życie. A autorytet to taki mag, który poproszony o pomoc udzieli machnie swoją różdżką i wypowiadając tajne formułki sprawi, że sukces stanie się naszym udziałem. 

Tymczasem nie. To nie jest takie proste. Na pytanie „Jak dostać się do filharmonii?”nie usłyszymy, że najpierw w lewo, potem dwie przecznice prosto, potem znowu w lewo, i gotowe – jesteś na miejscu. Nie moi drodzy. Co najwyżej usłyszymy, że trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. I się nie poddawać.

Mogą trafić się i tacy „magowie”, którzy podzielą się swymi zaklęciami. Co więcej, mogą się one okazać naprawdę skuteczne. Osiągniesz swój wymarzony sukces. Ale co z tego, skoro i tak zaraz go stracisz?

Z sukcesami na skróty jest zawsze tak samo. Możesz go osiągnąć, ale nad nim nie zapanujesz. I ostatecznie znajdziesz się w sytuacji jeszcze gorszej, niż przed tym sukcesem. Tak się dzieje z większością osób, które wygrały duże sumy na loterii. Właśnie dlatego, że nie przeszły pełnej drogi do miejsca w którym się znaleźli. Drogi w trakcie której nauczyliby się co, jak i dlaczego działa tak, a nie inaczej. Jakie działanie przynosi jaki efekt, itd.

DLACZEGO WIĘC TO NIE DZIAŁA?

Domyślasz się już dlaczego, pomimo takiego zatrzęsienia poradników, kursów, szkoleń i wykładów, oraz tak wielkiego zainteresowania nimi, tak mało osób osiąga sukces? Dlaczego to wszystko nie działa?

Bo nie! Bo to nie ma działać.

Rolą wszystkich tych rzeczy jest przekazanie konkretnych informacji, wiedzy, technik i sposobów na osiągnięcie czegoś. Działać ma ich odbiorca. A ten, zwykle jest leniem. Leniem, który jeśli w ogóle przeczyta kupiony poradnik, to prędzej krzyknie, że jest on do dupy, niż ruszy własne cztery litery, żeby wiedzę którą zdobył,  sprawdzić w działaniu.

PYTANIE --> ODPOWIEDŹ --> DZIAŁANIE --> EFEKT

Czytanie poradników, to żaden wstyd. Wręcz przeciwnie. Często świadczy to o mądrości i rozwadze danej osoby. Jest to przecież jasny sygnał, że osoba ta chce coś zmienić lub coś osiągnąć. Ale kupowanie kolejnych książek nic nie zmieni. Znam takich, co mają sporo poradników, a nawet jednego nie przeczytali. Samo czytanie też nic nie da. Tak jak nie da nic kolejny wyjazd na szkolenie czy konferencję. 

Jedynym sposobem na to, by wydana kasa była dobrą inwestycją, a nie wyrzuceniem jej w błoto, to działanie. Przekucie zdobytej wiedzy w realne efekty. Tylko wtedy, nawet jeśli nie osiągniesz od razu sukcesu, zdobyte doświadczenie i wnioski, jakie będzie można z tego wyciągnąć, sprawią, że sukces będzie bliżej. Realnie bliżej.

To nie jest łatwe. I bardzo dobrze! Bo czym jest sukces, który łatwo przychodzi?
Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI