14:41

Nie karz mnie za swoje nieudane życie! Idź sobie być frustratem gdzieś indziej

Wiem, że nie każdemu udaje się tak ułożyć sobie życie, by być zadowolonym i szczęśliwym człowiekiem. Nie każdy potrafi walczyć o to, by jego życie składało się w głównej mierze z tego, co daje mu satysfakcję i przyjemność. Ale chyba każdy może tak żyć, by inne osoby, zwłaszcza postronne, nie musiały na własnej skórze doświadczać frustracji życiowej kogoś, kto z tego życia jest wybitnie niezadowolony?

Jednym z najczęstszych powodów życiowej irytacji jest wykonywanie zawodu, którego się nie cierpi. Praca jest przecież naszym drugim domem. To tam spędzamy najwięcej czasu, poza własnymi czterema ścianami. Nic więc dziwnego, że istotnie wpływa ona na poziom naszego zadowolenia życiowego. A w przypadku pracy, która wkurza, nie ma co liczyć na wzrost satysfakcji.

Może ktoś argumentować, że czasem rzeczywiście robi się coś, czego się nie lubi, ale bywa tak, że generowane w ten sposób zarobki rekompensują wszelkie niedogodności. Mnie ten argument w żaden sposób jednak nie przekonuje. Bo nie wyobrażam sobie, że wysokie zarobki sprawią, iż ktoś wstając w poniedziałek do pracy, której nie trawi, pomyśli sobie nagle: „Och, jak cudownie! Kolejny tydzień pracy się zaczyna! Pracy z której mam fajną kasę”! Już prędzej uwierzyłbym w takie myśli: „Fuck! Znowu ta pieprzona robota! Nienawidzę jej! Dobrze, że chociaż kasa jest przyzwoita”.

Pani już podziękujemy
Przedstawicielkę takiej życiowej frustracji widzę prawie codziennie. To pracownica pobliskiego centrum handlowego. Pani zadaniem jest krojenie, pakowanie i podawanie ludziom tego, co zamówią – obsługa klienta na dziale mięso/wędliny. Zajęcie więc raczej nieskomplikowane. Od osób na takim stanowisku nie wymaga się też pasji do tego, co zawiera się w zakresie ich obowiązków.

I choć bywają miejsca, gdzie od pracowników oczekuje się, by w kontakcie z klientami byli zawsze uśmiechnięci (sam przez kilka lat w takim miejscu pracowałem), nie sposób wymagać tego od osób pakujących wędliny. Ale jeśli ktoś zawsze, naprawdę zawsze ma albo ściśnięte usta i wygląda w ten sposób :|, ewentualnie w ten :(, to coś tu jest nie tak…

I żeby nie było, że to pewnie ja tak działam na tę kobietę – wystarczy krótka obserwacja by stwierdzić, że ona tak zawsze i do każdego.

Dzień dobry? Nie! Dzień zły!
Z niezadowoleniem na twarzy kasjera czy innego sprzedawcy, spotkać się można względnie często. Praca nie jest wcale tak łatwa, jak niektórym może się wydawać. Czasem trzeba się też z naprawdę nieprzyjemnymi ludźmi użerać. Ale w takich sytuacjach zawsze pomaga bardzo prosta rzecz – uśmiech na twarzy i miłe przywitanie się. Serio! To takie proste. Tyle wystarczy, by zmęczeni i czasem zdenerwowani pracownicy również zaczęli się uśmiechać i traktować cię przyjaźnie, a nie tylko obowiązkowo.

W przypadku tej sfrustrowanej pani to nie działa. Nigdy. A próbowałem wielokrotnie. Moje pozytywne nastawienie i serdeczne Dzień dobry, nie tylko nie dawało żadnego efektu, ale też nigdy, ani razu(!) nie usłyszałem od niej zwrotnego dzień dobry. To samo dotyczy do widzenia.

Ta kobieta nigdy nie odpowiada na zwroty grzecznościowe. Ani razu jej się to nie zdarzyło. Nigdy nawet nie pyta co podać. Ja mówię dzień dobry, a ona nic. Tylko stoi z tą swoją naburmuszoną miną i się na mnie patrzy. Gdy ją poinformuję po co przyszedłem, a ona łaskawie mi to poda (choć wyraźnie widać, że wolałaby we mnie tym rzucić), mówię grzecznie do widzenia. I co? I frugo. To samo, co z dzień dobry, czyli nic. Żadnej reakcji.

Czasem widać, że coś tam mówi, że coś burknie pod nosem. Ale właśnie tylko widać, bo nigdy tego nie słychać. Podejrzewam, że przeklina wtedy obsługiwanych ludzi i rzuca na nich jakieś straszliwe klątwy.

Zrób coś z tym
Ja wiem, że pakowanie mortadeli czy innych salcesonów, to nie jest zajęcie z którego można czerpać wiele radości i dumy. Domyślam się też, że wynagrodzenie za tę pracę nie jest wielce satysfakcjonujące. Ale to nie jest powód do karania innych za swoje życiowe wybory. To raczej powód do zmiany. Pracy albo nastawienia do niej. To dużo lepsze, niż obarczanie innych swoją frustracją.
Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI