16:05

Nie ma za co?


Na słowo proszę odpowiada się prawie że automatycznie - dziękuję. Przynajmniej wśród osób w miarę dobrze wychowanych. Co jednak w przypadku, gdy to ktoś inny mówi pierwszy dziękuję?

Odkąd tylko pamiętam, na dziękuję zawsze odpowiadałem tak samo automatycznie, jak na proszę. W zależności od kontekstu mówiłem: nie ma za co, żaden problem, drobiazg, czy też po prostu luźne spoko. Do czasu...


Do teraz pamiętam swoje zdziwienie, gdy na swoje podziękowanie usłyszałem: proszę. I nie było to ironiczne proszę, będące w istocie eufemizmem od znaj moją łaskę. To było coś nowego, innego i niezwykłego. Uświadomiło mi to nagle, że tak naturalne dla mnie i oczywiste wcześniej odpowiedzi, wcale takimi być nie muszą. A im częściej słyszałem proszę na moje dziękuję, tym bardziej się w tym utwierdzałem.

W czym rzecz? Wystarczy zwrócić uwagę na to, czym tak naprawdę są przytoczone już wcześniej stwierdzenia typu: nie ma za cożaden problemdrobiazg... Może i rzeczywiście wykonana przez kogoś praca była drobiazgiem. Może istotnie nie sprawiła żadnego problemu i nie ma za co dziękować. Ale czy nie umniejszają też one wartości pracy przez kogoś wykonanej (jakkolwiek mała by ona już wcześniej nie była)?

Niby nic, ale zastanawiam się czy nie jest to aby jeden z elementów, mających wpływ na to, o czym pisałem w tekście 5 Złotych. Skoro bowiem ktoś sam przez lata powtarza teksty umniejszające wartość jego pracy, to czy w końcu sam nie zaczyna w to wierzyć?

Nie twierdzę oczywiście, że przyczynia się to do tego, że w relacjach biznesowych usługobiorca nie będzie płacił usługodawcy, bo przecież nie ma za co. Tym niemniej, problem z samoświadomością wartości wykonywanej przez siebie pracy istnieje, i jest aż nadto widoczny.

Może więc język jakim się posługujemy ma większy wpływ na nasze życie, niż nam się wydaje?
Może warto poświęcić mu więcej uwagi, by używać go bardziej świadomie?
Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI