17:11

CDA i ja


Jest coś, od czego byłem kiedyś uzależniony. Coś, na co swego czasu przeznaczałem regularnie prawie całe moje kieszonkowe. I to przez kilka lat. Coś, na co czekałem z wypiekami na twarzy, i po co regularnie wstawałem o świcie, żeby tylko jak najszybciej to zdobyć. Pomimo, że zwykle z wielką niechęcią wstaję z łóżka. Coś, dzięki czemu całkiem sporo zawdzięczam. To coś, to CD-ACTION – magazyn dla graczy, którego jubileuszowy numer, z okazji 20 lat istnienia czasopisma, właśnie trafił w moje ręce. Wywołując falę wspomnień i nostalgii.


To wszystko, co napisałem powyżej, może się wydawać dziwaczne. Tym bardziej, że CDA kupowałem już zanim w moim domu pojawił się w ogóle jakikolwiek sprzęt do grania. Później, gdy już stałem się szczęśliwym posiadaczem komputera, i tak nie mógłbym grać w recenzowane w magazynie gry, bo sprzęt był na nie po prostu za słaby.

A ja i tak CD-ACTION kupowałem. I czytałem. Od deski do deski! Każdą zapowiedź nowej gry, każdy beta-test, każdą recenzję gry i każdy test sprzętu. Nie uważałem danego numeru za ‘skończony’, jeśli nie przeczytałem w nim absolutnie każdego tekstu!

Miałem nawet swój rytuał z tym związany. Najpierw oczywiście wstępniak, później „Action Redaction” – dział korespondencji z czytelnikami (do tego jeszcze wrócimy), następnie rubrykę humorystyczną „Na Luzie”, a potem po kolei: newsy, zapowiedzi, beta-testy, recenzje gier i na sam koniec dział sprzętowy, który uważałem za najmniej atrakcyjny. W późniejszych latach, ku mojej uciesze, pojawiło się więcej publicystyki, którą ceniłem nawet bardziej niż teoretycznie danie główne, czyli recenzje gier.

Moja kolekcja CDA zawiera numery wydane jeszcze w 1998 roku, choć swój pierwszy numer osobiście kupiłem dopiero w roku 2000. Pamiętam to jak dziś: żółta okładka z czerwonym diabłem na całą stronę. Smaczku sprawie dodaje fakt, że magazyn ten kupiłem na biwaku ministranckim. Od tamtego czasu, od sierpnia roku 2000, CDA czytałem regularnie. Miesiąc w miesiąc. A później nawet częściej, bo od wielu lat CD-ACTION ukazuje się nie 12, a 13 razy w roku.

Właściwie, to dopiero teraz uświadomiłem sobie, że CDA czytałem nieprzerwanie przez ponad 11 lat! I zapewne trwałoby to dłużej, gdyby nie moja emigracja. Patrząc z tej perspektywy, wcale nie dziwi mnie fakt, jak wieli wpływ miała na mnie ten periodyk. W końcu przeszliśmy razem całkiem spory kawałek całego mojego życia. A co właściwie zawdzięczam CD-ACTION? Domyślam się, że nie wystarczy gdy powiem, że to CDA jest w dużej części odpowiedzialne za to, że jestem tym kim jestem? Postaram się więc wymienić kilka najważniejszych spraw.

To lektura CDA sprawiła, że ponownie zakochałem się w czytaniu książek. W szkole podstawowej byłem przodownikiem czytania w szkolnej bibliotece, ale później gdzieś ten zapał straciłem. Dzięki CDA go odzyskałem. Co więcej – dzięki CDA polubiłem fantastykę, od której wcześniej stroniłem. To dzięki CDA poznałem i przeczytałem choćby „Mistrza i Małgorzatę”. Jeszcze zanim książka ta stała się moją lekturą obowiązkową.

Kolejna rzecz – CD-ACTION było pierwszym czasopismem (i chyba nadal pozostaje jedynym), do którego wysyłałem maile. Wysłałem 4, z czego 3 zostały opublikowane. Ciekawostka – każdy pod innym pseudonimem.

Idźmy dalej. To dzięki CDA czytanie mi nie wystarczyło, więc zacząłem sam pisać. To za czasów regularnego obcowania z CD-ACTION zacząłem pisać swój pierwszy blog (a później kolejne). To dzięki temu ośmieliłem się kiedyś udać się ze swoim tekstem do lokalnej gazety, która to ten tekst wydrukowała. Tak więc to CDA zawdzięczam swój debiut w prasie drukowanej. Ba, nawet w samym CD-ACTION został wydrukowany mój mini-felieton! Tak więc to tam miałem swój debiut w ogólnopolskiej prasie drukowanej!

Koniec końców, to w sporej mierze zasługa CDA, że zapragnąłem kiedyś studiować dziennikarstwo. Co na samym pragnieniu się nie skończyło.

To w końcu CDA, a dokładnie jeden z jego redaktorów, jest treścią tekstu, który choć powstał prawie 8,5 roku temu, ma ciągle największą liczbę wyświetleń ze wszystkich moich tekstów, jakie kiedykolwiek opublikowałem w sieci! Przez bardzo długi czas tekst ten, sam jeden, miał więcej wyświetleń, niż wszystkie teksty na martinzalewski.pl razem wzięte…

Tekst był „śledztwem”, którego celem było ujawnienie prawdziwej tożsamości redaktora prowadzącego między innymi dział z listami. Wpis wywołał takie poruszenie wśród czytelników CDA, że trafił nawet na wykop.pl. Nie mówiąc już o tym, że sam Smuggler, którego dotyczyło to śledztwo, dostał tyle razy maile z linkiem do mojego tekstu, że do dzisiaj pamięta mój nick, pod którym wtedy pisałem!

To chyba tyle, jeśli chodzi o to, jaki wpływ miało na mnie czasopismo CD-ACTION. Pomijając oczywiście tak oczywiste kwestie, jak radość z samej lektury, jaką miałem, czy też wiedzę, jaką dzięki temu posiadałem na temat gier. Jako nie-gracz, bo nie miałem zbytnio na czym grać, byłem lepiej zorientowany w temacie, niż niejeden mieniący się mianem fanatyka gier. W przypadku wielu gier byłem nawet w stanie dokładnie wymieniać, jaką ocenę w CDA dostała dana pozycja, oraz orientacyjnie, kiedy (i przez kogo) była recenzowana.

Nieskromnie powiem nawet, że nie tylko CDA miał wpływ na mnie, ale też ja miałem wpływ na CDA. Nieporównywalnie mniejszy, to oczywiste. Ale przecież kilka razy moje teksty, w takiej czy innej formie pojawiały się w magazynie. Jakiś tam swój ślad w tej 20-letniej historii CD-ACTION więc zostawiłem. ;)

Dlatego też, z okazji 20 lat istnienia CD-ACTION, nie tylko życzę kolejnych okrągłych rocznic. Nie tylko gratuluję tego, co Redakcji udało się przez te lata zrobić z magazynem, który przy premierze (1 kwietnia) traktowany był jak nieśmieszny żart na prima aprilis. Przede wszystkim dziękuję za to, co dzięki CDA zrobiłem, za to, co udało mi się osiągnąć.

Przez kilkanaście lat spotykaliśmy się regularnie. Teraz już tylko sporadycznie. Ale ciągle z ogromną radością.

Dzięki CDA!

Naprawdę fajna z Was gazeta. ;)
Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI