16:25

Jak mówić do dziecka? Normalnie!


Komunikacja z małym dzieckiem to bardzo skomplikowana sprawa. Przez przynajmniej kilkanaście pierwszych miesięcy jego życia, nie sposób z maleństwem porozmawiać. Choć można się dogadać i zrozumieć, co nam komunikuje. Język, jakim malec się do nas zwraca jest stosunkowo nieskomplikowany. Jeśli płacze, to zazwyczaj wystarczy je nakarmić, przewinąć albo przytulić. Ale jak my powinniśmy zwracać się do małego dziecka? To już takie oczywiste nie jest. Przynajmniej dla niektórych.

Osobiście bliski jest mi pogląd, że dziecko to mały dorosły, tylko z mniejszym doświadczeniem (Janusz Korczak się kłania). To istota tak samo rozumna i z takimi samymi prawami, co dorosły. Tyczy się to również komunikacji z dzieckiem. I nie chodzi mi w tym momencie o przekaz, ale formę samą w sobie. Dlatego też bardzo sprzeciwiam się, gdy ktoś mówi do dziecka, jakby ono było jakieś nienormalne.

Bendziemy ćytać ksionśki?
To zdanie jest chyba pierwszym tego typu, kierowanym do mojej córki, jakie usłyszałem. I chyba właśnie dlatego już na zawsze zostanie dla mnie przykładem stylu komunikacji z dzieckiem, którego nie znoszę. Denerwuje mnie, gdy słyszę taki sposób zwracania się do małego człowieka. A gdy ktoś mówi tak do mojej córki, to już białej gorączki dostaję.

Nie mam pojęcia skąd się bierze w ludziach przekonanie, że tak powinno się zwracać do dziecka? Wydaje im się, że takie gadanie jest słodkie (czy raczej śłodkie)? A skoro dziecko jest słodkie, to tak "słodko" powinno się do niego mówić?

Jakakolwiek jednak nie byłaby motywacja, uważam, że używanie takiego języka świadczy o traktowaniu odbiorcy komunikatu, jako jakiegoś niedorozwoja. Stąd mój sprzeciw.

Psik-psik i inne takie
Daleki jestem od stwierdzenia, że w naszym domu rozmawiamy z dzieckiem jak z profesorem zwyczajnym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Bo nie o to chodzi. Ale rozmawiamy z nim jak z dorosłym. I właśnie dlatego pojawiają się u nas takie sformułowania, jak psik-psik, myju-myju czy luli-laj. Czyżby więc niekonsekwencja i podwójne standardy? Bynajmniej.

Jedną z podstawowych zasad udanej i owocnej komunikacji, jest dostosowanie języka do rozmówcy. Dlatego też, dla przykładu, zamiast mówić córce, że zaraz zaaplikujemy do nosa fizjologiczny roztwór wody morskiej w sprayu, mówimy jej, że zrobimy psik-psik.

W ten sposób dziecko szybko uczy się, co oznacza tak nazwana czynność. Między innymi dlatego, że nowe słowo stworzone jest w taki sposób, by dziecko łatwo je zapamiętało – czyli z dwóch takich samych, powtarzających się zwrotów.

Co ciekawe, gdy zastanawiałem się nad owocami naszego słowotwórstwa, okazało się, że tworzyliśmy z żoną własne nazwy czynności, ale nigdy przedmiotów. To znaczy – tworzyliśmy nowe czasowniki, ale rzeczy nazywaliśmy po imieniu. W ten sposób książka nawet nie miała szans stać się ksionśką. Ale książeczką już tak.

Zdrobnienia – tak, zdrobnionka – nie!
Nie ma nic złego w zdrabnianiu. Właściwie jest to nawet pewnego rodzaju doprecyzowanie. Bo o ile rodzic ma bluzę, to dziecko ma bluzeczkę. Ja mam buty, moje dziecko ma buciki. Pojazd w którym jeździ córka to wózek, a pojazd w którym jeździ pluszak córki, to wózeczek.

Ja mam palec, moje dziecko ma paluszek. Ale już na pewno nie paluszeczek, paleszuniek czy inny palusiek… A fuj! Toż to jakieś okropieństwo jest! Takie przezdrabnianie jest tak samo złe, jak przemianowanie książki na ksionśkę. I tak samo nie wnosi niczego do komunikacji, a jedynie ją zaburza.

Mówić normalnie
Czy mówienie normalnie do dziecka to trudna rzecz? Chyba nie. Twierdzę nawet, że dużo bardziej trzeba się postarać, żeby mówić do niego nienormalnie. Bo tworzenie nowych słów w komunikacji z małym człowiekiem jest normalne. Zdrabnianie jest normalne. Mówienie prostym językiem jest normalne. Nawet zmiana tonu głosu na "słodszy", to normalna i naturalna rzecz w komunikacji z dzieckiem. Ale infantylizowanie języka i tworzenie jakichś potworków językowych, to już normalne raczej nie jest.

Dziecko to inteligentny mały człowiek, do którego warto i trzeba mówić. Normalnie mówić.
Z szacunkiem dla niego i jego inteligencji.



Podoba Ci się ten blog? Polub go na Facebooku - będziemy w kontakcie!
Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI