Dziś Dzień Ojca. Przynajmniej według polskiego kalendarza, bo w Niemczech przypada on na 15 maja. To zawsze dobra okazja, by pomyśleć trochę nad ojcostwem. Dla mnie okazja to szczególna, bowiem ostatni raz dzień ten nie jest moim świętem! Ze zdwojoną siłą myślę więc o byciu ojcem. Ze świadomością, że niebawem skończy się teoretyzowanie, a zacznie praktyka. Teraz i ja będę musiał zmierzyć się z tym niełatwym wyzwaniem. Ale wiecie co? Zrobię to z ogromną, przepotężną wręcz przyjemnością!
I choć mam oczywiście obawy czy się sprawdzę w tej roli, co jest chyba naturalne, to jednak będzie to zadanie na które czekałem w zasadzie już od dawna. Już kilka lat temu uświadomiłem sobie, że chciałbym mieć potomka, że chciałbym stworzyć Rodzinę. Nie było to coś, do czego podchodziłem zadaniowo - że teraz muszę znaleźć tę, która mi to marzenie pozwoli zrealizować. Raczej na zasadzie, że wiem czego chcę. I jeśli znajdzie się w moim życiu Kobieta z którą będę chciał związać swoją przyszłość, a po drodze pojawi się owoc naszej miłości w postaci dzieciątka, to będę tym faktem ogromnie uszczęśliwiony. No i jestem! Bo mam nie tylko u swego boku wspaniałą Kobietę, ale i w drodze do nas jest nasze Maleństwo!
Przed nami więc wielkie wyzwanie. Wielkie i niełatwe. Wielu na nim poległo. Wielu nie dało rady i się nie sprawdziło. Sam znam niestety niemało takich przypadków. Ale mimo wszystko wierzę, że będzie dobrze. Że damy radę. Co tam wierzę… Mam jakąś taką, trudną do zdefiniowania, wewnętrzną i głęboką pewność, że będziemy szczęśliwą, kochającą się Rodziną.
Źródło tej pewności może być tylko jedno - trafiłem na właściwą Osobę. Wiem czego chcemy. I wiemy, że zrobimy wszystko, żeby to osiągnąć. Mam niczym niezachwianą pewność, że dziecko będzie miało cudowną Mamę. A co z ojcem?
Z natury jestem optymistą. I choć swoją przyszłość w roli ojca widzę w jasnych barwach, to jednak czasem pojawiają się myśli, może nie tyle pesymistyczne, co skłaniające do myślenia - czy aby na pewno dam radę? Czy sprawdzę się w tej wymagającej i odpowiedzialnej roli? Czy nie zwiodę oczekiwań najbliższych? Tego typu kwestie, które są chyba udziałem każdego przyszłego ojca.
Ale wiecie co? Te wątpliwości są chwilowe. Stają się przelotnymi myślami, które dość szybko wylatują z mej głowy. A to wszystko dzięki ufności i pewności mojej Ukochanej, co do tego, że będę dobrym tatą. Dzięki ludziom mi bliskim, którzy są pewni, że nie tylko nie zawiodę, ale wręcz przebiję oczekiwania.
W końcu wzorów mam niemało, a największy z nich to mój Ojciec. Ojciec, któremu raczej nigdy nie dorównam. Ale już dawno stwierdziłem, że jeśli pod koniec życia będę mógł powiedzieć, że choćby w połowie byłem tak dobry jak On, to będę mógł ze spokojem i pełną świadomością uznać, że byłem dobrym człowiekiem.
Niebawem będę dumnym ojcem. A wtedy nie pozostanie mi nic innego, by zrobić wszystko, aby dziecko było dumne ze swego ojca, tak jak ja jestem dumny z mojego.