Tak, do Ciebie to piszę. Ty, który uważasz, że możesz mi zwracać uwagę na popełniane przeze mnie "błędy" wychowawcze. Ty, który rościsz sobie prawo do wytykania mi karygodnych i kardynalnych według Ciebie błędów opiekuńczych. Bardzo ładnie proszę:
Odpuść sobie!
Naprawdę nie chcę słuchać pouczeń na temat tego, czy dziecko powinno spać w jednym łóżku z rodzicami. Nie musisz dawać mi lekcji na temat tego, czy jedzenie ze słoiczków jest dla mojego dziecka dobre. Nie potrzebuję wykładów o tym, jak niezdrowe są plastikowe buteleczki. Nie musisz mi nawet sugerować, że dziewczynka nie powinna być ubierana w niebieskie śpioszki...
Dlaczego?
Bo to moje dziecko! Mój największy Skarb! I chyba nietrudno sobie uświadomić, że chcę dla niego jak najlepiej? Że je kocham, więc wszystko co robię, robię po to, by było ono szczęśliwe i zadowolone. A już na pewno nie robię nic z myślą o tym, żeby mojemu dziecku w jakikolwiek sposób zaszkodzić.
Praktycznie wszystkie decyzje dotyczące dziecka są przemyślane, i często bardzo wyczerpująco przedyskutowane z żoną. Podjęte zostały zatem świadomie i z najlepszą intencją. Nie traktuj mnie więc jak jakiegoś głupca, czy innego ignoranta, który nie wie co czyni.
Oczywiście, że nie zawsze ma się rację. Oczywiście, że czasem popełnia się błędy. I wtedy rzeczywiście może się przydać Twoja pomoc. Pomoc, za którą będę ogromnie wdzięczny. Bo wierzę, że i Tobie zależy na dobru tej pięknej małej istotki, której jestem rodzicem.
Ale proszę, niech to będzie podpowiedź. Jakaś sugestia. A najlepiej, jeśli najpierw zapytasz, dlaczego zrobiłem coś właśnie tak, jak zrobiłem. Poznaj moje motywacje i argumenty, zanim w ogóle uznasz, że rzeczywiście popełniłem jakiś błąd w opiece nad dzieckiem. Porozmawiajmy o tym. Przedyskutujmy to.
Nie ograniczaj się tylko do pouczeń. A już na pewno nie argumentuj na zasadzie: "ja mam już za sobą wychowanie dziecka, więc wiem co mówię"! To nie ma sensu. Moje dziecko żyje tu i teraz. W czasie, w którym postrzeganie wielu rzeczy może być odmienne od tego, jak było kilka, kilkanaście, czy też kilkadziesiąt lat temu.
I jeszcze jedno. Jak już podyskutujemy, a ja mimo wszystko pozostanę przy swoim, to przyjmij to proszę do wiadomości i uszanuj to. Nie zwracaj ciągle uwagi na to samo. Zwłaszcza, gdy masz zamiar używać za każdym razem tych samych argumentów...
Pamiętaj - jakkolwiek byłbyś przekonany o słuszności swoich poglądów - decyzje dotyczące mojego dziecka podejmuje moja żona i ja.
Dziękuję za uwagę.
I jeszcze jedno. Jak już podyskutujemy, a ja mimo wszystko pozostanę przy swoim, to przyjmij to proszę do wiadomości i uszanuj to. Nie zwracaj ciągle uwagi na to samo. Zwłaszcza, gdy masz zamiar używać za każdym razem tych samych argumentów...
Pamiętaj - jakkolwiek byłbyś przekonany o słuszności swoich poglądów - decyzje dotyczące mojego dziecka podejmuje moja żona i ja.
Dziękuję za uwagę.