12:28

To ja jestem rodzicem mojego dziecka!

To ja jestem ojcem mojej córki. A co za tym idzie - to ja, wraz z żoną, decyduję o tym jak się nią opiekujemy, jak ją wychowujemy, a nawet - jak ją ubieramy. I Tobie nic do tego!


Tak, do Ciebie to piszę. Ty, który uważasz, że możesz mi zwracać uwagę na popełniane przeze mnie "błędy" wychowawcze. Ty, który rościsz sobie prawo do wytykania mi karygodnych i kardynalnych według Ciebie błędów opiekuńczych. Bardzo ładnie proszę:

Odpuść sobie!


Naprawdę nie chcę słuchać pouczeń na temat tego, czy dziecko powinno spać w jednym łóżku z rodzicami. Nie musisz dawać mi lekcji na temat tego, czy jedzenie ze słoiczków jest dla mojego dziecka dobre. Nie potrzebuję wykładów o tym, jak niezdrowe są plastikowe buteleczki. Nie musisz mi nawet sugerować, że dziewczynka nie powinna być ubierana w niebieskie śpioszki...

Dlaczego?

Bo to moje dziecko! Mój największy Skarb! I chyba nietrudno sobie uświadomić, że chcę dla niego jak najlepiej? Że je kocham, więc wszystko co robię, robię po to, by było ono szczęśliwe i zadowolone. A już na pewno nie robię nic z myślą o tym, żeby mojemu dziecku w jakikolwiek sposób zaszkodzić.

Praktycznie wszystkie decyzje dotyczące dziecka są przemyślane, i często bardzo wyczerpująco przedyskutowane z żoną. Podjęte zostały zatem świadomie i z najlepszą intencją. Nie traktuj mnie więc jak jakiegoś głupca, czy innego ignoranta, który nie wie co czyni.

Oczywiście, że nie zawsze ma się rację. Oczywiście, że czasem popełnia się błędy. I wtedy rzeczywiście może się przydać Twoja pomoc. Pomoc, za którą będę ogromnie wdzięczny. Bo wierzę, że i Tobie zależy na dobru tej pięknej małej istotki, której jestem rodzicem.

Ale proszę, niech to będzie podpowiedź. Jakaś sugestia. A najlepiej, jeśli najpierw zapytasz, dlaczego zrobiłem coś właśnie tak, jak zrobiłem. Poznaj moje motywacje i argumenty, zanim w ogóle uznasz, że rzeczywiście popełniłem jakiś błąd w opiece nad dzieckiem. Porozmawiajmy o tym. Przedyskutujmy to.

Nie ograniczaj się tylko do pouczeń. A już na pewno nie argumentuj na zasadzie: "ja mam już za sobą wychowanie dziecka, więc wiem co mówię"! To nie ma sensu. Moje dziecko żyje tu i teraz. W czasie, w którym postrzeganie wielu rzeczy może być odmienne od tego, jak było kilka, kilkanaście, czy też kilkadziesiąt lat temu.

I jeszcze jedno. Jak już podyskutujemy, a ja mimo wszystko pozostanę przy swoim, to przyjmij to proszę do wiadomości i uszanuj to. Nie zwracaj ciągle uwagi na to samo. Zwłaszcza, gdy masz zamiar używać za każdym razem tych samych argumentów...

Pamiętaj - jakkolwiek byłbyś przekonany o słuszności swoich poglądów - decyzje dotyczące mojego dziecka podejmuje moja żona i ja.

Dziękuję za uwagę.
Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI