21:54

Przesądny jak Polak


Steffen Möller w swojej książce Viva Polonia stwierdza, że Polacy to naród przesądny. Dziwi go to bardzo, bo przecież jesteśmy krajem katolickim. Jak więc to możliwe, że tak wiele przesądów ma się u nas tak dobrze? Logicznie myślący umysł podpowie, że skoro ktoś potrafi w jeden zabobon uwierzyć, to i z kolejnymi nie będzie miał problemu.

Ale nie rozstrzygajmy teraz tajemnicy współistnienia wiary i przesądów. Zastanówmy się raczej nad tym czy spostrzeżenie Möllera jest w ogóle słuszne. Przyjrzyjmy się zachowaniu typowego, przeciętnego Polaka. Ponieważ mamy czas matur, weźmy pod lupę zwyczaje Franka - maturzysty.

Franek szedł spokojnym krokiem w stronę przystanku autobusowego. Wybierał się na egzamin maturalny, więc ubrał się w swój szczęśliwy garnitur. Był dokładnie ogolony i pachnący. Tylko włosy, którymi już dawno fryzjer powinien się zająć, były zbyt długie. Franek ich jednak nie ścinał w obawie przed utratą wiedzy.

Niespodziewanie drogę przebiegł mu czarny kot. Już chciał zawrócić, by inną trasą dojść na przystanek, lecz w ostatniej chwili zauważył w oddali kominiarza. Szybko więc chwycił guzik, i zaczął rozglądać się za otwartym oknem. Na szczęście w samym środku blokowiska nie jest to trudne zadanie. Ominął jeszcze rozłożoną przez jakiegoś robotnika drabinę, i wszystko wróciło do normy.

Franek przybył na przystanek kilka minut za wcześnie. Miał więc czas, by sprawdzić, czy nie zapomniał zabrać z domu słonika z podniesioną trąbą. Był to jego amulet, który zawsze zabierał ze sobą, gdy musiał coś zdawać. Również teraz słonik mu towarzyszył.

W tym momencie podjechał autobus - linia numer 13, którym Franek mógł podjechać pod szkołę, ale stwierdził, że poczeka na kolejny. Pojedzie 'siódemką'.

W trakcie jazdy przypomniał sobie, ze poprzedniego dnia, zdmuchując świeczki na urodzinowym torcie, życzył sobie by zdać maturę. Rodzina też mu obiecała, że będzie trzymać kciuki. Franek był już zatem przepełniony optymizmem. Nie mogło się nie udać.

Na miejscu zbierała się już całkiem pokaźna grupa znajomych Franka, który bardzo uważał, by z nikim nie przywitać się "na krzyż", a tym bardziej "przez próg". Natomiast, gdy wszyscy przeszli do radosnego dzielenia się kopniakiem na szczęście, Franek nie miał już żadnych oporów.

Gdy jedna z koleżanek zaczęła panikować, że na pewno nie zda, druga kazała jej szybko odpukać w niemalowane drewno i uspokoiła histeryczkę. Przypomniała jej, że przecież ma na sobie swoją szczęśliwą, czerwoną bieliznę. Nie ma więc czego się bać. Podpowiedziała jej też, by nie siadała w rogu, jeśli nie chce zostać starą panną.

Kilka chwil później wszyscy weszli do auli zdawać maturę. Przekonani, że wszystko będzie dobrze. Przecież nawet tuż przed wejściem na salę odpowiadali "nie dziękuję", gdy ich wychowawczyni życzyła im powodzenia.

Ostatecznie Franek egzaminu nie zdał.
Bo się nie nauczył.

Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI