04:25

Firmowa Wigilia

Wigilia to znakomity pretekst do zorganizowania "Spotkania Wigilijnego" w firmie. I w niczym nawet nie przeszkadza fakt, że często tak naprawdę z Wigilią ma to niewiele wspólnego. Nie ma śpiewania kolęd, nie ma dzielenia się opłatkiem. W firmie w której aktualnie pracuję, byłoby to w sumie nawet niezręczne. Panuje tu bowiem totalne multikulti - co najmniej 7 narodowości i niewiele mniej wyznań. Ale dobrze zjeść za darmo, alkoholu się napić i jeszcze prezent dostać. To lubi każdy.


No właśnie - prezenty. To strasznie trudna sprawa. Zadowolić kogoś odpowiednim prezentem, to nie lada wyzwanie. Najbezpieczniej jest więc podarować albo upominek symboliczny, albo dar pieniężny (w postaci czystej gotówki, czy też odpowiedniego bonu).

Dwa lata temu w mojej firmie było symbolicznie - dostaliśmy kubki ze świąteczną kalkomanią, wypełnione truflami. Taki pamiątkowy eksponat. W tym roku obdarowani zostaliśmy drugim z bezpiecznych prezentów - bonami zakupowymi. Z ciekawości zapytałem współpracownika, co też otrzymali rok temu, gdyż na tamtej imprezie z różnych względów nie zawitałem.

Gdy usłyszałem co dostali pracownicy w prezencie, najpierw z wrażenia zaniemówiłem, po czym ciągle nie dowierzając, zacząłem się śmiać. I zaprawdę powiadam Wam, takiego ataku śmiechu, którego nie potrafiłem powstrzymać, już dawno nie miałem. Postanowiłem więc podzielić się z Wami tą radosną informacją.

Wyobraźcie sobie, że wybieracie się na firmową Wigilię, a od swojego szefa dostajecie materiały reklamowe. I nie myślcie sobie, że jest to katalog wycieczkowy z którego możecie wybrać sobie dowolną pozycję. O nie! Tak dobrze to nie ma. Dostajecie za to materiały reklamowe... firmy w której pracujecie!

Tak, tak, dobrze widzicie. W gustownej foliowej reklamówce z logo firmy w której pracujecie, znajdujecie następujące przedmioty: długopis z logo firmy w której pracujecie, notes z logo firmy w której pracujecie oraz mała (na breloczku) latarka z... Tak jest, zgadliście - z logo firmy w której pracujecie...

Nie chcę dorabiać do tego teorii, że jest to znakomity przykład na to, jak ofiarując komuś prezent, zdzielić go jednocześnie w twarz, bo była by to zapewne nadinterpretacja. (Choć kto wie...?) Niemniej jednak, po tej historii raczej nie będę już marudził na kolejną parę skarpetek pod choinką.
Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI