21:34

Być Polakiem za granicą



- Ale Polacy nigdy nie będą się dobrze czuli w Niemczech, prawda? - zapytała mnie w Polsce pewna kobieta, dowiedziawszy się, że na co dzień mieszkam w Monachium.

- Nie, dlaczego? Mi jest tam bardzo dobrze. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, na co moja rozmówczyni odrzekła ze smutkiem:
- Już coraz mniej jest patriotów wśród młodych ludzi…


Już trochę czasu minęło od mojej emigracji. Nie jest to co prawda jakiś wielki ułamek całego mojego życia, ale ponad 10% jego długości minęło mi poza granicami ojczyzny. Dość powiedzieć, że ten blog powstał już za czasów gdy mieszkałem w Niemczech. A znaleźć tu można przecie teksty z 2011 roku.

Można powiedzieć, że kilka lat to nie tak dużo. Ale szok po zderzeniu dwóch światów - tego starego, znanego "od zawsze", z tym nowym, dopiero odkrywanym - mam już dawno za sobą. Już nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio zdarzyła mi się sytuacja zaskakująca, uświadamiająca, że coś można zrobić inaczej, niż zostałem do tego przyzwyczajony w Polsce.

I przyznaję się bez bicia, że w zdecydowanej większości przypadków, porównanie wypada na korzyść wersji niemieckiej. Pisałem już o tym, jak można sprawnie poruszać się w przestrzeni publicznej (3 lekcje kultury). Wspomniałem też o szacunku do swojej pracy, który przejawia się choćby poprzez godną jej wycenę (5 złotych), czy też jest po prostu wyrażany odpowiednim słownictwem (Nie ma za co?).

Ale uczciwie też zauważałem pewne "dziwności", jak chociażby specyficzne podejście do wykonywania powierzonych Niemcom zadań (Praca po niemiecku - instrukcja obsługi), jak i duży dystans w relacjach międzyludzkich (Podajmy sobie dłonie).

Trochę już się tego, jak widać zebrało. I dużo by jeszcze można było opisać. Takie na przykład zaufanie społeczne, a właściwie ogromna różnica w tej dziedzinie pomiędzy naszymi narodami, z pewnością zasługuje na stosowny tekst. I może się kiedyś takowego doczeka? Kto wie… ;)

W każdym razie, pomimo dostrzegania przeze mnie różnic, które jak już zostało wspomniane, wypadają raczej na niekorzyść Polski, nigdy nie zapomniałem skąd jestem, i gdzie jest moja ojczyzna. Nigdy (no, prawie nigdy) nie wstydziłem się rozmawiać po polsku w miejscach publicznych. Nigdy też nie ukrywałem swojej narodowości.

Cały czas uważam się za patriotę. Choć przyznać muszę, że dużo bliżej mi do patriotyzmu w wersji Marii Peszek: "Lepszy żywy obywatel, niż martwy bohater", niż wersji mojej rozmówczyni z początku tego tekstu, wg której dobre samopoczucie na emigracji, to nie tylko brak patriotyzmu, ale wręcz zdrada narodu!

Zdradą i czynem niegodnym Prawdziwego Polaka, okazała się też publikacja pewnego zdjęcia na facebooku. Co ciekawe, to samo zdjęcie, z identycznym podpisem, umieściłem w dwóch miejscach - na mojej tablicy, oraz w grupie skupiającej Polaków mieszkających w Monachium. Reakcje odbiorców były diametralnie różne...

Zdjęcie dzięki któremu miałem dowiedzieć się kim naprawdę jestem, wygląda tak:


A podpisane zostało one przeze mnie w ten sposób:

Zobaczcie co znaleźli niemieccy celnicy podczas kontroli bagażu jednego z naszych rodaków.

Wiedziałem, że ZAGRANICO bywają Polaki Biedaki Cebulaki, ale Polaki Chlebaki to dla mnie nowość. ;)

I o ile na moim prywatnym profilu całość rozbawiła odbiorców, co było zgodne z moją intencją, o tyle we wspomnianej grupie, rozpętałem burzę!

Pod zdjęciem w krótkim czasie pojawiło się kilkaset(!) komentarzy, z których tylko niewielki procent wskazywał na to, że ludzie rozumieją o co w tym wszystkim chodzi. Pozostali skupili się na dwóch rzeczach. Jeśli akurat nie prześcigali się w wyliczaniu okropnego i beznadziejnego jedzenia niemieckiego, które jest po prostu scheiße (zwłaszcza chleb), zachwalając przy tym najlepsze na świecie jedzenie polskie, skupiali się na uzmysławianiu mi, jaki to ja jestem cham, prostak i skurwysyn. 

Dlaczego? Bo "mam czelność naśmiewać się ze swojego rodaka", "jestem głupi", "mieszkam od pół roku w Niemczech i kozaczę", "jestem debilem", "obrażam Polskę i Polaków" itd. itp.
Gdy natomiast stwierdziłem zgodnie z prawdą, że mi akurat niemiecki chleb bardzo smakuje, potraktowane zostało to tak, jakbym tym jednym stwierdzeniem zrzekł się prawa do bycia Polakiem. A już na pewno prawa do bycia tym Prawdziwym Polakiem.

Bo przecież PP nie może pozwolić sobie na podzielenie się z innymi PP zabawną sytuacją, w której brał udział ich rodak. To nic, że nie wyśmiewa się kraju, narodowości, ani nawet samego człowieka, lecz śmieje się z zabawnego zachowania. Prawdziwy Polak nie ogarnia bowiem różnicy pomiędzy zwróceniem uwagi na czyjeś zachowanie, a ubliżeniem komuś.

Dla nich stwierdzenie: "twoje zachowanie jest cokolwiek zabawne", to to samo, co: "jesteś głupi". Przynajmniej w momencie, gdy w sprawę wmieszany jest jakiś Polak…

Jestem jeszcze w stanie zrozumieć, że mój komentarz zdjęcia mógł zostać źle zinterpretowany. Zdążyłem się już przyzwyczaić do tego, że nie każdy jest w stanie wychwycić, a tym bardziej zrozumieć pewne zabiegi w formie i niuanse w treści. Spoko. Ale żeby tworzyć jakieś święte krowy z Polaków, czy tabu z wszystkiego, co niepochlebne na temat Polski? Dla mnie to chore.

Korona debilizmu należy się natomiast wszystkim tym, którzy odmawiają komukolwiek prawa do bycia Polakiem, gdyż ten ośmielił się stwierdzić że coś, co niemieckie, jest dla niego lepsze, niż polskie.

Skoro taki z ciebie Patriota i Prawdziwy Polak, to wracaj do Polski i zarabiaj tam Prawdziwie Polskie Złotówki.

Ja natomiast pozwolę sobie zostać tym kim jestem, tu gdzie jestem.
A gdziekolwiek będę, będę tym samym - kosmopolakiem.

Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI