22:42

Praca po niemiecku - instrukcja obsługi

Kadr z filmu Equilibrium

W 2002 roku premierę miał film Equilibrium, przedstawiający świat w którym ludzie zobligowani byli do zażywania leku mającego na celu eliminację uczuć. Uznane one zostały za główną przyczynę wojen i zła na ziemi. Masowe faszerowanie lekami doprowadziło ostatecznie do zabicia wszelkiej indywidualności, a co za tym idzie, także do eliminacji zjawiska myślenia u przedstawicieli gatunku ludzkiego.

Pracując od trzech lat w Niemczech, dość regularnie nachodzi mnie refleksja, że świat przedstawiony w Equilibrium powoli zaczyna się urzeczywistniać. I to bez wspomagania farmaceutykami.
Niemcy znani są w świecie ze swego zorganizowania, punktualności i szacunku do prawa. Wszystko pięknie. Cechy jak najbardziej pożądane u każdego. Jak to jednak w życiu bywa - każdy kij ma dwie strony, a każdy medal dwa końce (czy jakoś tak). Nie inaczej jest i tym razem.

Aby zobrazować Wam sposób myślenia Niemców, opiszę sytuację która mnie kiedyś spotkała. Sytuację która żywcem przypomina jedną ze scen we wspomnianym już kilkakrotnie filmie.

Otóż odwiedził mnie w pracy przełożony z innego oddziału firmy w której pracuję. Gdy zobaczył sposób w jaki wykonuję swoje obowiązki, oraz sprzęt który do tego wykorzystuję, bardzo się zdziwił. Ba, można nawet powiedzieć, że wraz z przebiegiem rozmowy którą przeprowadziliśmy, wyraźnie wzrastało w nim zdenerwowania.

I  nie chodziło bynajmniej o to, że źle wywiązuję się z powierzonych mi zadań. Kością niezgody stał się stojący na mym biurku monitor. Nieużywany przeze mnie, gdyż pracowałem bezpośrednio na laptopie. Facet nie mógł zrozumieć, że na mniejszym monitorze pracuje mi się po prostu lepiej.

Nie trafiał do niego argument, że ekran laptopa ma wyższą rozdzielczość, co sprawia, że choć jest mniejszy, to mieści się na nim więcej. Nie przekonywało go nawet to, że zewnętrzny monitor miał proporcje 4:3,  natomiast w laptopie mam 6:9. A to właśnie większa przestrzeń w poziomie znacząco ułatwia mi pracę.

Był całkowicie głuchy na wszelkie uzasadnienia takiego a nie innego sposobu mojej pracy. Na wszystko co mówiłem miał jedną i tę samą odpowiedź: Ten monitor po to jest kupiony, żeby z niego korzystać!

I choć do końca dnia mogłem pracować po swojemu, to pierwsze co musiałem zrobić dnia następnego, to odłączyć od laptopa kabel od zewnętrznego monitora, który został do niego podpięty po opuszczeniu przeze mnie miejsca pracy…

Niemcy mają jakoś tak mocno w głowie zakodowane, że jak ma być tak i siak, to oni nie zrobią siak i tak. Zupełnie jakby wyzbyli się umiejętności optymalizacji swojej pracy, by nie powiedzieć - umiejętności samodzielnego myślenia.

Jak Niemiec dostanie instrukcję: 1 - A, 2 - B, 3 - C, to tak właśnie ją wykona. Nie wpadnie na to, że robiąc najpierw C, potem A, a na końcu B, może osiągnąć pożądany efekt. Nawet, jeśli takie potraktowanie sprawy może w znaczącym stopniu zwiększyć produktywność.

Może jest to podejście asekuracyjne - w końcu jeśli coś pójdzie nie tak, to zawsze można zwalić odpowiedzialność na tego, co wydał polecenie. Może i jest to wygodne, bo nie trzeba przeciążać mózgu, by znaleźć najlepsze rozwiązanie problemu, skoro ktoś inny zrobił to już wcześniej. Może w odniesieniu do przestrzegania prawa jest to nie tylko pożyteczne, ale i jak najbardziej pożądane.

Może. Na pewno jednak bardzo niepraktyczne.

A jeśli połączy się masę ludzi, którym trzeba wszystko po kolei wyjaśniać, co i jak mają robić, którzy nie widzą potrzeby samodzielnego przemyślenia stojących przed nimi problemów, sytuacja może stać się cokolwiek niebezpieczna...
Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI