22:04

Napiwek niezgody


Pamiętacie dyskusję o napiwkach z Wściekłych Psów, Quentina Tarantino? Kiedyś bardzo utożsamiałem się z poglądem 'Pana Różowego' na temat dodatkowych pieniędzy dla kelnerek i kelnerów. Kilka dni temu przyszło mi brać udział w dyskusji, która gdyby tylko została nagrana i podmieniona za oryginalną scenę w Psach, nikt specjalnej różnicy by nie zauważył. Co ciekawe, grałem w niej rolę Eddie'go Cabota, a nie Różowego.


Już po zapłaceniu za trunki i jadło, jeden z nas pochwalił się, że nie dał napiwku. Bo uważa, że przyjęte 10% to za dużo. Zwróciliśmy uwagę, że przecież te 10% jest umowne i napiwek wcale nie musi tyle wynosić. Ale on nie dawał za wygraną i zaczął nas przekonywać, że kelnerka na tym nie ucierpiała. Co więcej, wziął się za próbę udowodnienia nam, że z napiwków dostaje zdecydowanie za dużo pieniędzy! Wyliczył ile otrzymała od nas i pomnożył to przez szacunkową liczbę klientów.

Jedno trzeba przyznać - szacunkowa wysokość napiwków naprawdę robiła wrażenie. I bardzo możliwa jest wersja kolegi, że stanowią one drugą pensję. Tylko ja się pytam: i co z tego? Kto daje mi prawo do zaglądania do jej portfela? Co mnie w ogóle ma obchodzić ile ona zarabia? Nie chcesz dawać napiwków, to nie dawaj. Twój wybór, nie obowiązek. Ale łapy precz od czyichś zarobków!
Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI