23:49

Reklamacja po ludzku


- Z kartonem czy bez? - pyta sprzedawca butów, by dowiedzieć się, jak ma zapakować klientowi obuwie.
- No chyba z - odpowiada klient niepewnie, zdziwiony pytaniem.
- Chyba? - dopytuje jeszcze bardziej zdziwiony sprzedawca.
- W razie reklamacji potrzebuję karton, prawda? - próbuje się tłumaczyć kupujący.
- Ależ skąd! Po co? - Odpowiada i pyta retorycznie sprzedawca, już nie tylko zdziwiony, ale i rozbawiony.


Nie, moi drodzy! Powyższa historia nie jest cytatem z powieści science fiction. To zapis autentycznego dialogu zasłyszanego w sklepie. A takich opowieści mam więcej. I to nie tylko usłyszanych czy też podpatrzonych, ale też przeżytych i doświadczonych na własnej skórze.

Nabyłem kiedyś gamepad (kontroler do gier), który  po około dwóch tygodniach odmówił współpracy. Wina najprawdopodobniej leżała po stronie sprzętu do którego go podłączałem, bo i poprzedni pad, który służył mi ładnych kilka lat, też nagle przestał działać, gdy go podłączyłem do tego samego komputera. Ale przecież w sklepie nie musieli o tym wiedzieć. ;)

Zapakowałem więc kontroler do pudełka i wraz z paragonem odniosłem uszkodzony sprzęt do sklepu. Sprzedawca nawet nie próbował mnie przekonać, że to ja zepsułem towar. Nie usłyszałem ani jednego punktu z wyliczanki, którą każdy z nas zna penie na pamięć: Jak to nie działa? Dlaczego nie działa? A używał pan zgodnie z przeznaczeniem? Może na innym komputerze działa? Weźmiemy do naszego serwisu i sprawdzimy czy ten sprzęt rzeczywiście nie działa, a jeśli tak, to czy nie z pana winy.

Nic z tych rzeczy! Zamiast tego usłyszałem magiczne wtedy dla mnie: Chce pan wymienić na nowy czy zwrot pieniędzy? I tyle. Tylko i aż tyle. I choć wróciłem do domu z kasą zamiast upragnionego sprzętu, gdyż nie było pada na wymianę (a nie chciałem wtedy dopłacać do innego modelu), to i tak byłem pod wpływem wielkiego efektu uau.

Czy to naprawdę możliwe? Naprawdę tak szybko i bezboleśnie można dokonać reklamacji i otrzymać zwrot pieniędzy? Długo nie mogłem wyjść z podziwu.* Zwłaszcza po wcześniejszych doświadczeniach związanych z próbą oddania/wymiany czegokolwiek. Ileż to kartonów różnych sprzętów człowiek się nazbierał, bo a nuż się przydadzą w razie reklamacji. Ileż odmów przyjęcia takowej, bo pudełko(!) uszkodzone. A zwrot pieniędzy? Można było zapomnieć. Co najwyżej wymiana towaru na nowy. Ewentualnie z dopłatą.

Człowiek czasem godzi się i nawet przyzwyczaja do różnych sytuacji, bo po prostu nie wie, że może być inaczej. Normalniej. Ba, nie tylko może, ale i powinno!

Ale już nigdy więcej! Już nigdy więcej przy próbie oddania butów, które rozleciały się po tygodniu używania, nie usłyszę kuriozalnego tekstu, że "Przecież po to kupuję na rynku, żeby nie mieć możliwości reklamacji"...


*Skoro 'nie można wyjść z podziwu' to znaczy, że można w niego (do niego?) wejść?
Bo o tym, że czasem ten podziw wchodzi w nas wszyscy wiemy - wtedy jesteśmy pełni podziwu.
Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI