15:42

A ja mam w domu...


Od słów zawartych w tytule rozpoczynało się za czasów podstawówki wyliczankę pomiędzy kolegami z klasy, starając się przekonać 'rywali', że ma się nie tylko więcej, ale i lepsze rzeczy. Była to o tyle fajna forma konkurencji, że licytację ograniczała w zasadzie jedynie wyobraźnia, gdyż deklarowanego stanu posiadania nie trzeba było w żaden sposób udowadniać.


Co ciekawe, magia "mam w domu" nie tylko nie wypala się wraz z wiekiem, ale też jest bronią obosieczną, mogącą bardzo mocno oddziaływać na rzucającego zaklęcie. Choć na szczęście zwykle nie chodzi już o rywalizację w posiadaniu, gdyż większość dość szybko wyrasta z przekonania, że być = mieć. Tym niemniej, racjonalizacja osobliwie pojmowanej logiki, stosowanej przez dorosłych, bywa równie pocieszna.

Wyobraźcie sobie taką scenkę: współlokator wraca do domu z zakupów. Zjawisko bardzo powszechne i normalne. Tym razem jednak coś w tym obrazie jest nie tak. Coś zdecydowanie różni się od obserwowanych wcześniej setek takich sytuacji. Tym czymś jest brak czegoś.

Kojarzycie jak amerykanie wracają z zakupów? Mają te swoje papierowe torby, które zwykle pozbawione są uchwytów. W efekcie, chcąc je przetransportować z bagażnika samochodu do domu, "tulą je" do siebie, obejmując obiema rękami. I tak właśnie w tym momencie wygląda wasz współlokator. Z tą różnicą, że w scence nie bierze udziału... torba.

Nie trzeba bujnej wyobraźni by stwierdzić, że widok taki jest dość alternatywny poważnie, by nie powiedzieć w prost, że jest po prostu komiczny. Trudno więc powstrzymać się od próby identyfikacji przyczyny takiego stanu rzeczy. Pytamy zatem ćwiczącego się w zdolnościach manualnych:
- Nie było reklamówek w sklepie?
- Były - pada odpowiedź.

I tak oto od razu jesteśmy zbici z tropu, gdyż przewidywane przez nas jedyne rozsądne wyjaśnienie tej sytuacji, okazuje się być nietrafione. Dyskusja więc musi toczyć się dalej:
- To czemu sobie nie kupiłeś siatki?
- A po co, skoro mam ich całą szufladę?
- Tylko na co ci reklamówki w szufladzie, gdy jesteś w sklepie i nie masz w co zakupów zapakować?
- Po co mi jeszcze jedna reklamówka, jak mam ich już pełno?
- Żeby było wygodniej, a przy tym normalniej i mniej śmiesznie? Przecież to raptem 10 centów.
- Po cholerę mi kolejna reklamówka, skoro w domu mam ich mnóstwo!? - uniósł się rozmówca, zirytowany zadawaniem głupich pytań, na które odpowiedzi są przecież tak banalne i oczywiste.

Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI