21:19

Wierzący niewierzący


A co "Jeśli Boga nie ma tu" - zastanawia się Muniek Staszczyk, wraz z całym zespołem T.Love na ich nowej płycie  'Old is Gold'. Maria Peszek już wie i na płycie 'Jezus Maria Peszek' z dumą wyśpiewuje: "Pan nie jest moim Pasterzem". W Krakowie odbyły się Dni Świeckości, znane wcześniej jako Marsz Ateistów i Agnostyków. W Lublinie pojawiają się billboardy z przesłaniem: "Nie zabijam, Nie kradnę, Nie wierzę". Program Religia.tv (który miał 3,6 tys. widzów) zaprzestanie niebawem produkcji własnych treści, a z redakcji odszedł Szymon Hołownia. Ksiądz Natanek już zapewne zauważył, że coś się dzieje.


Znajdą się pewnie tacy, którzy w obliczu przedstawionych wyżej faktów będą krzyczeć przerażeni, że oto nadeszła 'Cywilizacja Śmierci' i nawoływać będą do opamiętania hasłami typu 'nawróć się', czy też 'obudź się'. Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny "Frondy" już zdiagnozował Marię Peszek jako przenikniętą satanizmem. I coś mi mówi, że na listę zainfekowanych będzie mógł w najbliższym czasie dopisywać coraz więcej nazwisk.

Temat (nie)wiary jest ostatnio całkiem popularny. Podjął go również Mariusz Janicki, który we współpracy z Malwiną Dziedzic opublikował w tygodniku 'Polityka' [40/2012] tekst zatytułowany: "Niewiedzący". Autor zwraca w nim uwagę na fakt, że Polacy w sprawach wiary zwykli dzielić się na wierzących i niewierzących. A przecież, jak zauważa autor, jest jeszcze trzecia grupa - agnostycy.

Agnostyk to taki osobnik, który nie wie czy Bóg istnieje i nigdy się nie dowie (no, chyba że po śmierci). Twierdzi on bowiem, że nie ma możliwości udowodnienia istnienia istoty boskiej, ale też nie da się temu jednoznacznie zaprzeczyć. W swoim tekście pan Janicki skupia się właśnie na tych niewiedzączych, starając się dowieść, że proponowany przez niego podział na wierzących, niewierzących i agnostyków jest zasadny. I to mu się w pełni udaje. Przy okazji jednak autor popełnia bardzo istotny błąd logiczny.

Przyjrzyjmy się temu cytatowi:
Jeśli na coniedzielne msze – jak pokazały niedawne badania – przychodzi tylko 40 proc. Polaków, to pojawia się pytanie, kim są wszyscy pozostali, skoro udział w mszy to święty obowiązek katolika.
I co? Tylko mi coś tu zgrzyta?
Nie wydaje się Wam nieprawidłowe stawianie znaku równości pomiędzy Polakiem a katolikiem. Od kiedy te dwa słowa to synonimy? A to tylko jeden przykład. W całym tekście roi się od sugestii, że wierzący to katolik, a niewierzący to niekatolik:
Gdyby ci ostatni [agnostycy] się do tego zastosowali, powinni teoretycznie chodzić do kościoła, przyjmować sakramenty, wychowywać w wierze dzieci – na wypadek, gdyby okazało się, że Bóg istnieje. [O zakładzie Pascala]
Mamy tu jasną sugestię, że jeśli w jakiś sposób stanie się tak, że agnostyk lub ateista uwierzy w istnienie Boga, to automatycznie powinni stać się katolikami. A co z innymi religiami? Dlaczego wyznawca "innego Boga" uznawany jest wg tej teorii za niewierzącego, a nie innowiercę? I pytanie zasadnicze - dlaczego w ogóle wierzący w Boga musi być od razu wyznawcą jakiejś religii?
Część znawców religii uważa, że sporo ludzi, określających się jako „wierzący, niepraktykujący”, to także de facto, choć nie w pełni świadomi, agnostycy. Wygodna formuła, w której jednak pada słowo „wierzący”, zapewnia psychiczny i zewnętrzny komfort, ale oznacza daleko idące zwątpienie i obojętność. Kościół woli ich utrzymywać w zasięgu swojego oddziaływania i wciąż zalicza do kręgu wiernych.
Dlaczego niby słowo 'wierzący' miałoby oznaczać "zwątpienie i obojętność"?
Moja definicja 'wierzącego niepraktykującego' jest następująca:
wierzący w Boga, niewierzący w religie.
Opcja jakimś cudem całkowicie nieobecna w debacie publicznej.


Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI