05:04

Steve Jobs - Człowiek, który myślał inaczej


Za tych, co szaleni. Za odmieńców. Buntowników. Awanturników. Niedopasowanych. Za tych, co patrzą na świat inaczej. Oni nie lubią zasad. Nie szanują statusu quo. Można ich cytować, można się z nimi nie zgadzać; można ich wysławiać, można ich zniesławiać. Ale jednego nie można zrobić - nie można ich ignorować. Bo to oni zmieniają świat. Popychają ludzkość do przodu. I choć niektórzy mogą widzieć w nich szaleńców, my dostrzegamy w nich geniusz. Ponieważ to ludzie wystarczająco szaleni, by sądzić, że mogą zmienić świat... są tymi, którzy go zmieniają.


Biografia to dość osobliwy twór, a historia życia i twórczości Steve'a Jobsa to pierwsze tego typu dzieło z którym postanowiłem zapoznać się bliżej. Dlatego też czytając książkę Waltera Isaacsona, kilkakrotnie łapałem się na tym, że odczuwałem psychiczny dyskomfort, gdy autor wspominał o rzeczach intymnych, które w moim mniemaniu takimi powinny pozostać. Czułem się jakbym wtykał nos w nie swoje sprawy, naruszając czyjąś prywatność. Pukałem się wtedy w głowę, że przecież to biografia, opisywany w niej człowiek już nie żyje, a dodatkowo sam za życia nakazał autorowi pisać o wszystkim. Ciągle jednak nie znalazłem odpowiedzi na pytanie - gdzie są granice przyzwoitości i prywatności w przypadku biografii? Zakładając, że takowe w ogóle istnieją.

Zostawmy jednak kwestie warsztatowe biografom, skupiając się na próbie odpowiedzi na pytanie - czy warto poświęcić czas na zapoznanie się z treścią, która w wersji drukowanej potrzebuje aż 700 stron (ewentualnie 4,36 MB w wersji elektronicznej), by ją pomieścić? Entuzjastów produktów Apple przekonywać z pewnością nie trzeba. Ale czy również dla tych, którzy nigdy nie rozumieli fenomenu produktów z jabłkowym logiem, lektura historii Jobsa będzie równie przyjemna? Okazuje się, że tak, co mogę zaświadczy osobiście.

Decyzję o przeczytaniu tej książki podjąłem właśnie ze względu na zupełnie mi obcą fascynację produktami Apple. Produktami, które wielokrotnie w mediach nazywano przełomowymi, a ich twórcę wielkim wizjonerem. Isaacson dał mi więcej, niż oczekiwałem. Zrobił więc dokładnie to, co przez całe swoje życie czynił opisywany przez niego bohater.

Z lektury biografii czytelnik dowiaduje się, że Steve Jobs był rzeczywiście oryginalnym i charyzmatycznym wizjonerem. W przeciwnym razie nie zbudowałby firmy, która obecnie przynosi dochody przekraczające PKB Polski. A warto zaznaczyć, że przygodę z biznesem zaczynał w etapie swojego życia, kiedy higiena osobista była czymś, co wg niego niewarte było zachodu, a na spotkania z inwestorami chodził boso i w strojach, których do eleganckich (i świeżych) z pewnością zaliczyć nie można. Co więcej, braków wizerunkowych nawet nie próbował nadrobić dobrymi manierami. "Moim zadaniem jest powiedzieć wprost, kiedy coś jest do kitu, zamiast to lukrować" - mawiał. Jak pisze autor - Steve czasami był po prostu dupkiem z którym trudno było wytrzymać. A jednak: "Dziesiątki kolegów, których Jobs obrażał i nękał, kończyło swoje litanie krzywd stwierdzeniem, że dzięki niemu robili rzeczy, o których realizacji nigdy nawet nie marzyli". Miał świadomość swej wartości. Miał świadomość wartości swoich (współ)pracowników i wiedział jak tę ich wartość z nich wykrzesać i wykorzystać. I choć był trudny jako człowiek, wielu chciało z nim pracować. Istny doktor House informatyki.

Nie chcę nikomu psuć przyjemności odkrywania ciekawej historii produktów, które choć powstały daleko za oceanem, odmieniły również naszą rzeczywistość. I to niezależnie od tego czy mieliśmy do czynienia z jakimkolwiek produktem z jabłkiem w logo, czy też nie. Posłużę się więc cytatem z książki, w którym autor wylicza zasługi Jobsa. Natomiast dowiedzenie się jak powstały wymienione rzeczy i dlaczego okazały się one przełomowe, to już będzie wasze zadanie.
Niektórzy liderzy wymuszają innowacje, bo są dobrzy w szerokim ujęciu. Inni czynią to jako mistrzowie detalu. Jobs niezmiennie sprawdzał się w jednym i drugim. W rezultacie wprowadził na rynek serię produktów, które w ciągu trzech dekad przekształciły całe branże:
  • Apple II - na bazie płyty głównej Wozniaka powstał pierwszy komputer osobisty nie tylko dla hobbystów.
  • Macintosh, który zapoczątkował rewolucję w dziedzinie komputerów osobistych i spopularyzował graficzne interfejsy użytkownika.
  • Toy Story i inne hity Pixara, które otworzyły drzwi do świata animacji cyfrowej.
  • Sklepy Apple, ktore zmieniły rolę sklepu w procesie definiowania marki.
  • iPod, który przeobraził sposób słuchania muzyki.
  • iTunes Store, który spowodował odrodzenie przemysłu muzycznego.
  • iPhone, który zmienił telefony komórkowe w urządzenia do odtwarzania muzyki, ogladąnia fotografii, filmów, korzystania z poczty elektronicznej i Internetu.
  • App Store, który zrodził nową branżę kreacji treści.
  • iPad, który zapoczątkował erę tabletów i był bodźcem do stworzenia platformy z cyfrowych gazet, pism, książek i filmów.
  • iCloud, która odebrała komputerowi rolę ośrodka w zarządzaniu treścią i umozliwiła płynna synchronizację wszystkich urządzeń.
  • Samo Apple, które Jobs uważał za swoje największe dzieło, miejsce, gdzie hołubiono wyobraźnię i wykorzystywano ją w sposób tak twórczy, że firma ta stała się najdroższym przedsiębiorstwem na świecie.
Decydując się na lekturę, należy wziąć pod uwagę jedną ważną rzecz. Otóż Steve, który zlecił napisanie jego biografii, kazał Isaaksonowi pisać o wszystkim. Zarówno o rzeczach godnych pochwały, jak i o tych, które niekoniecznie warte są naśladowania. Autor wywiązał się z zadania neutralności połowicznie. Co prawda dowiadujemy się o niechlubnych wyczynach Jobsa (porzucenie córki, LSD, chamstwo, kłamstwa i manipulacje), jednak gdy przechodzi do opisu jego osiągnięć i stworzonych produktów, pozwala sobie na używanie wielu przymiotników mocno wartościujących pozytywnie (wspaniały, cudowny, przepiękny, rewelacyjny). Z bezstronnością ma to raczej niewiele wspólnego.

Biografia Jobsa to tak naprawdę historia Apple (plus NeXT i Pixar), dlatego też ogromna większość książki to opowieści o tym, jak powstawały kolejne produkty Steve'a. Życie prywatne na szczęście zajmuje stosunkowo niewiele miejsca. Na szczęście, bowiem prywatnie (i często również zawodowo) Jobs jawi się nie tylko jako wizjoner, ale po prostu jako idiota, cham i prostak. Dlatego też pomimo wielu jego niezaprzeczalnych sukcesów i niezwykłych osiągnięć, nie jest on w moim odczuciu materiałem na wzór do naśladowania. Co nie zmienia faktu, że biografia jest ciekawa, bywa inspirująca i z pewnością warta jest przeczytania.

Copyright © 2016 MARTIN ZALEWSKI